Kiedyś nie myślałam o tym, jak bardzo może zmienić się dom, gdy pojawi się w nim dziecko.
Teraz mój salon wygląda jak tor przeszkód dla miniatury człowieka. Jeden pokój, kiedys nazywany jadalnią - dziś garażem 😂 wózki, rowerki, samochodziki – wszystko w gotowości do startu . Stolik kawowy, niegdyś miejsce na klimatyczną świeczkę, podkładki pod filiżanki i eleganckiego bieżnik.. Teraz najlepiej żeby był pusty, aby Feluś nie zrzucił niczego na podłogę, albo całkowicie zapełniony jego książeczkami, autkami i mokrymi chusteczkami. Szafki i szuflady zabezpieczone dodatkowymi zapięciami, jak skarbiec bankowy, bo każdy ruch malucha to potencjalna katastrofa. Krzesełko do karmienia w strategicznym punkcie, a kosze – jeden z zabawkami, drugi z kosmetykami – czekają na swój codzienny rozgardiasz. Oparcie sofy pełne maskotek gotowych do zrzucenia, miski psa przestawione w tajemnicze miejsca, bo Feluś uznał je za element placu zabaw. Chochle i drewniane łyżki… zamiast w kuchni wylądowały wśród zabawek. Kosz na pranie wiecznie pełny dziecięcych bodziaków, spinacze do prania - można je znaleźć w każdym kącie domu, po tym jak Feluś odkrył, że są także są świetną zabawką.. Donice z kwiatami? Cud, że jeszcze stoją na miejscu 🫣. A moje ulubione lustro? Całe w odciskach małych łapek 😂
I wtedy nadchodzi ten magiczny moment: mały zasypia. Dom cichnie. W ciągu 10 minut wszystko lśni, każda zabawka wraca na swoje miejsce. Czuję się jak bohaterka w reklamie środków czystości… aż do momentu, gdy Felix otwiera oczy i chaos wraca w pełnej krasie 🙈
Bo dom po dziecku to nie porządek ani bałagan – to stan umysłu😂 To chaos, który paradoksalnie daje najwięcej szczęścia na świecie. I chociaż czasem marzę o spokojnej, „dorosłej” przestrzeni… to i tak nie zamieniłabym tego na nic innego ❤️
N.🩷
Create Your Own Website With Webador