Minął rok odkąd zostałam mamą i jedno jest pewne – zmieniło się naprawdę dużo. Nie tylko w moim ciele, ale przede wszystkim w mojej głowie.
Kiedyś forma kojarzyła mi się głównie z tym, co widać w lustrze – wagą, wyglądem brzucha, liczbą treningów w tygodniu. Dziś wiem, że to tylko mały kawałek całości. Forma to energia, którą mam na co dzień. To siła, by nosić co raz cięższego Bąbla, bawić się z nim na podłodze czy gonić go, gdy leci by złapać w rączki coś zakazanego😉 Forma to też spokój w głowie i umiejętność odpuszczania.
Nauczyłam się odpuszczać. Nie pisać w głowie setek scenariuszy na to, co będzie dalej. Kiedyś ciągle analizowałam, planowałam, przewidywałam. A teraz coraz częściej pozwalam sobie po prostu poczekać na rozwój wydarzeń. Życie z dzieckiem uczy, że nie wszystko da się zaplanować – i że czasem to, co przychodzi samo, jest dużo lepsze niż to, co próbujemy na siłę wymyślić.
Przez ten rok wiele razy czułam, że wracam do siebie – ale za każdym razem trochę innej. Silniejszej, cierpliwszej i bardziej świadomej. Zrozumiałam, że odpoczynek jest tak samo ważny jak aktywność, a zdrowie psychiczne to fundament, na którym buduje się wszystko inne.
I tak, są dni, kiedy udaje mi się zrobić trening, ale równie mocno doceniam te chwile, gdy moim „fitness planem” jest 20 przysiadów z Felkiem na rękach albo spacer z wózkiem w gorszy dzień, kiedy ciężko mi wstać z łóżka. To też jest forma – tylko w trochę innym wydaniu.
Dziś wiem, że największą formę złapałam w głowie. I że to właśnie ona trzyma mnie w ryzach każdego dnia – niezależnie od tego, czy w lustrze widzę idealnie płaski brzuch, czy zmęczoną mamę po nieprzespanej nocy.
Nie wiem, czy wierzycie w opatrzność z "Góry". Ja wierzę. I coraz częściej odczuwam, że wdzięczność naprawdę się opłaca – za każdy uśmiech, pierwszy krok, każdy dzień, który mogę spędzić z moim synem. To one tworzą prawdziwą formę – taką, której nikt nie zobaczy w lustrze, a która daje najwięcej siły i radości.
N.🩷
Create Your Own Website With Webador