„Śpij, kiedy dziecko śpi” - słyszałaś to, prawda? Rada dobra, złota wręcz. Tylko czemu, gdy Felix w końcu odpłynie w drzemkę, mój mózg postanawia w tym samym momencie urządzić pokaz slajdów z listą zadań, myśli, wyrzutów sumienia i przypomnień z kategorii „musisz to zrobić TERAZ, bo potem nie będzie kiedy”? I zamiast leżeć z ogórkiem na oczach, kończę ze ścierką w jednej ręce, a praniem w drugiej. W ciszy, oczywiście, bo przecież dziecko śpi. 😅
Prawda jest taka, że mamy jakiś wewnętrzny przymus - jak tylko w domu zapanuje cisza, próbujemy nadrobić cały dzień. I jeszcze trochę. Nie wiemy, czy dziecko pośpi 20 minut, czy godzinę, ale próbujemy w tym czasie ogarnąć cały świat. A jak nie ogarniemy, to czujemy się… winne. Serio? Przecież to okienko miało być chwilą dla nas, nie torem przeszkód z nagrodą „jesteś wystarczająco produktywna”.
I nie zrozum mnie źle - ja też czasem w tej ciszy sprzątam, gotuję albo piszę. Ale nauczyłam się (a raczej: uczę się codziennie od nowa), że odpoczynek też może wyglądać inaczej, niż sobie wyobrażałam. To nie musi być idealna joga na macie z eukaliptusowym kadzidełkiem i playlistą „zen ocean waves 10h”. Czasem to po prostu ciepła kawa wypita do końca. Albo 5 minut siedzenia na kanapie, patrząc w ścianę i nie myśląc absolutnie o niczym. I to też jest okej.
To nie jest tekst o tym, że masz wszystko rzucić i iść spać. To tekst o tym, że czasem warto zatrzymać się na moment i zadać sobie pytanie: „Czego ja teraz naprawdę potrzebuję?”. Może to będzie drzemka. Może telefon do przyjaciółki. Może po prostu milczenie, bez miliona bodźców. A może chcesz poscrollować Insta i uśmiechnąć się pod nosem, bo ktoś właśnie napisał tekst, który idealnie trafia w Twój stan ducha. 😉
Bo kiedy dziecko śpi, świat nie musi się kręcić szybciej. Może właśnie wtedy warto dać sobie chwilę. Tylko dla siebie. Bez wyrzutów. Bez pośpiechu.
I pamiętaj - jeśli dziś miałaś choć 5 minut tylko dla siebie, to nie „zmarnowany czas”. To Twoje małe zwycięstwo. I cholernie na nie zasługujesz 💛
***
U nas często rządzą drzemki kontaktowe, więc bywam uziemiona – dosłownie. I wiesz co? Właśnie wtedy postanowiłam nauczyć się szydełkować. Włączałam na telewizorze YouTube’a, mały spał wtulony we mnie, a ja – próbowałam. Z perspektywy czasu trochę żałuję, że nie wpadłam na ten pomysł wcześniej… bo gdyby tak zacząć na początku macierzyństwa, pewnie miałabym już kilka własnych projektów na koncie 😄
Dziś to jest moja forma odpoczynku. Coś, co daje mi spokój, mimo że fizycznie nadal jestem „uziemiona”.
A Ty? Masz coś swojego, co sprawia, że oddech przychodzi łatwiej? Co robisz, gdy Twoje dziecko śpi?
Leżysz bez ruchu, przewijasz telefon, nadrabiasz seriale… a może właśnie próbujesz nadgonić dzień sprzątając lub też odkrywasz w sobie nowe hobby? 😊
***
Daj znać w komentarzu, jeśli ten tekst był Ci bliski.
A jeśli znasz mamę, która właśnie teraz potrzebuje oddechu – podeślij jej link. Może to będzie ta chwila, na którą czekała. 💛
N.🩷
Add comment
Comments