Jest 22:00. Mały ledwo patrzy na oczy, ale zamiast spać - fika nóżkami, uśmiecha się i wygląda, jakby zaraz miał podbić świat.
Ja już zrobiłam wszystko - bujanie, pierś, śpiewanie, tulenie, wyciemnienie, szum, mantry, nawet moje zdesperowane „proszę, zasnij choć na chwilkę”. Nic.
Więc dziś… oddałam pałeczkę. Tata przejął misję.
Wyszłam do kuchni i słucham jak nuci coś pod nosem, jak powtarza „cicho, cichutko”, jak nosi naszego malucha, choć jego własne oczy też już się zamykają. I tak sobie myślę:
💬 Macierzyństwo to nie tylko mama.
Czasem to tata, który o 22:00 zamiast zasiąść z padem do gry, buja półprzytomnego malca.
Czasem to wspólna frustracja, wspólne westchnięcia, a potem wspólne zwycięstwo, gdy dziecko w końcu odpłynie.
I wiem, że nie każdy wieczór tak wygląda. Ale dziś tak właśnie jest.
A ja? Siedzę i myślę, że nawet w tym chaosie - w tej godzinie duchów, przy przygaszonej lampce i z pieluchą na ramieniu - dzieje się coś pięknego.
🔸 Mój mąż jest tatą. Prawdziwym, zaangażowanym, zmęczonym, ale obecnym.
🔸 Nasz syn nie chce spać, bo życie jest dla niego zbyt ciekawe.
🔸 A ja… zamiast się złościć, piszę to tutaj - żeby zapamiętać.
Może i nie śpimy. Ale jesteśmy razem.🩷
I wiesz co?
Tata dał radę. W końcu. Po setnym bujnięciu i tysiącu westchnięć - nasz mały odkrywca zasnął.
A ja patrzę na nich obu cichych, zmęczonych i wiem, że to są właśnie te chwile, które zostaną ze mną na zawsze.
***
Bo rodzicielstwo to nie tylko sukcesy. To też nocne błądzenie po pokoju, szeptane „już, kochanie”, i oddane ramiona drugiej osoby, kiedy ty już nie możesz.
I nawet jeśli jutro znów się nie wyśpiemy to dzisiaj czuję się zaopiekowana. I wdzięczna. I mniej sama.
N.🩷
Create Your Own Website With Webador