Bywają dni, kiedy pod koniec dnia łapię się na myśli: „Dziś nie zrobiłam nic.” Ale to nieprawda. To tylko iluzja.
Bo za tym „nic” kryje się cały wszechświat małych, cichych czynności, które po prostu nie są spektakularne. Może nie ugotowałam obiadu. Może nie odkurzyłam salonu. Może znowu sterta prania patrzy na mnie z kąta jak wyrzut sumienia. Ale… nakarmiłam, uspokoiłam, przytuliłam. Odpowiadałam na dziesiątki drobnych potrzeb – mojego dziecka, mojego domu, mojego psa, może męża, a może i swojego ciała, które domagało się przerwy.
Zdarzało mi się zadzwonić do męża z prośbą, żeby coś przywiózł do jedzenia, bo zwyczajnie nie miałam przestrzeni, żeby ugotować. I czułam się wtedy źle – jakbym zawiodła. Zła gospodyni. Kobieta, która nie potrafi ogarnąć nawet najprostszych rzeczy. Znasz to uczucie?
Ale dziś wiem: to nie byłam ja – to były okoliczności. I to nie znaczyło, że jestem złą żoną czy mamą. To znaczyło, że jestem człowiekiem.
Dziś patrzę na siebie z większym zrozumieniem. Sprzątanie nie ucieknie. Obiad może być z dostawy. Pranie może poczekać. Ale to, co dzieje się w emocjach mojego dziecka – nie poczeka. Jego potrzeby – te fizyczne i emocjonalne – są teraz na pierwszym planie. I nie mam już wyrzutów sumienia, kiedy zamiast odhaczyć checklistę, wybieram przytulenie, karmienie, noszenie, po prostu bycie.
Czasem mój synek ma gorszy dzień. Wisi na piersi, marudzi, nie chce się odsunąć nawet na chwilę. Kiedyś mnie to stresowało – przecież „nic nie zrobiłam!”. Dziś wiem, że zrobiłam wszystko, czego wtedy ode mnie potrzebował. I zaczęłam też przyjmować, że ja też mam prawo do gorszego dnia. Do chwil słabości. Do dnia, kiedy „nic” to maksimum, na które mnie stać.
W tym wszystkim próbuję znaleźć balans. Dać sobie zrozumienie. I podzielić się tym z tobą, bo może właśnie teraz siedzisz wśród zabawek, z zimną kawą i czujesz się, jakbyś dziś nie zrobiła nic.
Ale zrobiłaś. I jesteś wystarczająca.
N.🩷
Create Your Own Website With Webador